Tranzycja medyczna

Rys. Ewelina Negowetti

Proces dopasowania wyglądu ciała do tożsamości odczuwanej przez osobę transpłciową określamy dzisiaj jako korekta płci lub tranzycja.

Najpopularniejsza klasyfikacja tego procesu obejmuje trzy obszary, którymi są: tranzycja społeczna (obejmująca np. kwestię wyboru imienia, preferowanych zaimków, ubrań i makijażu, a przede wszystkim – coming outu, czyli ujawnienia się w środowiskach szkolnych, uniwersyteckich czy rodzinnych), tranzycja prawna (obejmująca proces zmiany danych oraz sądowej zmiany oznaczenia płci w dokumentach) oraz tranzycja medyczna, o której, ja, czyli cispłciowa queerowa lekarka, chcę Wam trochę opowiedzieć. Nie zabierając jednak głosu tym, którzy mówić o tym powinni przed wszystkim – a więc osobom transpłciowym i niebinarnym. Moja opowieść osadzona będzie w mojej perspektywie nie tylko jako lekarki, ale też aktywistki, przyjaciółki, partnerki i osoby prawnie dorosłej, walczącej o prawa moich dzieciaków i nastolatków, które tak często są uciszane lub traktowane nie na tyle poważnie, aby móc pisać te słowa. To dla Was.

Tranzycja medyczna to nie nowy proces. De facto, skoro osoby transpłciowe i niebinarne istniały zawsze (dosłownie zawsze!), to również sam proces tranzycji, w tym medycznej, nie mógł powstać wczoraj. I choć tak łatwo przychodzi wymazywanie z historii wszelkich queerowych akcentów, to wiemy o m.in. zabiegach usuwania narządów płciowych już w czasach starożytnych. Tranpłciowością taką, jaką znamy dzisiaj, medycyna zaczęła się interesować od początku powstania seksuologii. Pierwsze ważne prace na ten temat to już XIX wiek. Niestety, początki relacji medycyny z osobami niecisheternormatywnymi oparte były na ogromnej ilości krzywdzących przekonań i nie wynikały bynajmniej z chęci pomocy – ale raczej z faktu, iż skoro nawet tortury nie były w stanie zmienić tożsamości płciowej danej osoby, to może rzeczywiście jedyną drogą było zezwolenie im na dostęp do szeroko pojętej medycznej tranzycji.

Od samego początku jednak możliwość ta była obwarowana licznymi, często krzywdzącymi wymaganiami (wtedy powstał chociażby znany do dziś „test realnego życia”, czyli zmuszanie osób trans do funkcjonowania w odczuwanej tożsamości bez możliwości dostępu do żadnych afirmatywnych zabiegów, aby „potwierdzić trwałość tożsamości” (swoją drogą, czy to nie brzmi znajomo?). I tak to ostatecznie cispłciowi specjaliści decydowali - często kierując się np. tym, czy ktoś "będzie przystojnym mężczyzną lub piękną kobietą” - o dostępie do leczenia. Przypominanie tej historii jest ważne. Tylko w ten sposób możemy zrozumieć szkodliwość medykalizacji transpłciowości. I tylko tak lekarze będą mogli uświadomić sobie, jak ich władza — władza, którą posiadają do dzisiaj — decyduje o czyimś życiu i śmierci. I że dotychczas tę władzę wykorzystywaliśmy w złym celu. Czas uderzyć się w pierś i przyznać do błędu. A przede wszystkim – wykorzystać ją w dobrym celu: by ratować życie.

A dlaczego w ogóle o tym mówimy? Cóż, tranzycja to nie tylko proces, który możemy obserwować od lat – to też proces, który od lat badamy i opisujemy. W nauce różne badania mają różną „ważność”. Za te najbardziej przekrojowe uważamy metaanalizy – czyli, mówiąc po prostu, analizy zbierające badania z danego tematu i zestawiające ich wyniki. Tak też wydarzyło się w kwestii skuteczności tranzycji medycznej. Taką metaanalizę przeprowadzili w 2018 roku badacze i badaczki z Uniwersytetu Cornell. Z 55 badań przeprowadzonych w latach 1991-2017 aż 51 (93%) pokazało, że tranzycja medyczna poprawiła stan zdrowia psychicznego. Z kolei 4 określały brak wpływu (lub mieszane efekty) na osoby nieheterocisnormatywne. Natomiast żadne (powtarzam: ŻADNE) nie zaraportowało o efektach negatywnych. Zatem proszę, darujmy sobie komentarze o eksperymentalnych terapiach, kiedy fakty są takie a nie inne. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek szarlataństwie.

Kolejne lata przynosiły oczywiście zmiany – co prawda nie zawsze na lepsze. Wielki wkład w to, jak medycyna patrzy na osoby transpłciowe i niebinarne, włożyły same osoby pacjenckie, walczące o swoje prawa, ryzykując wiele ujawniając się publicznie, aby stanąć w obronie tych, którzy nie mogli sobie na to pozwolić. I choć zmiany zachodzą, to wciąż o wiele za wolno. Dopiero ostatnia klasyfikacja ICD (Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych), czyli swego rodzaju spis wszystkich chorób i rozpoznań, używany przez lekarzy na całym świecie, poza USA (tam obowiązuje ich własna klasyfikacja DSM), opublikowana w 2018 roku wykreśliła transpłciowość z grupy zaburzeń i w ogóle zainteresowań psychiatrii jako takiej, umieszczając „niezgodność płciową” w grupie dotyczącej zdrowia seksualnego. Podkreślono także, że transpłciowść sama w sobie nie jest patologią, a to, co wymaga leczenia, to uporczywa niezgodność, która może (choć nie musi) wymagać dostępu do różnorodnych zabiegów afirmacyjnych. I choć, jak wspomniałam wcześniej, o różnorodności płciowej wiemy od starożytności, dopiero 2018 rok przyniósł nam takie zmiany!

Obecna klasyfikacja nie jest idealna. Pojawiają się m.in. pytania o to, czy transpłciowość w ogóle w jakiejkolwiek formie powinna się znaleźć w klasyfikacjach i z drugiej strony – jeśli jej zabraknie, to jak zapewnić osobom niecisheteronormatywnym dostęp np. do leków hormonalnych?. Jednak lepiej późno niż wcale, prawda? Prawda…?

Zmiany zachodzą zatem, ale niestety zbyt wolno dla tych, którzy chcą i mają prawo do godnego życia i opieki zdrowotnej tu i teraz. Nikt nie powinien być zmuszony do czekania w kolejce po swoje szczęście. A na pewno w kolejce po brak cierpienia. Niestety obecny system medyczny nie jest zupełnie gotowy na osoby transpłciowe i niebinarne. W wielu kwestiach wręcz, nawet sojusznikom, takim jak ja, trudno jest znaleźć wyjście z danej sytuacji. Choć zdaję sobie sprawę, że tak nie powinno być i będę do końca walczyć o godną opiekę zdrowotną dla osób niecisheternormatywnych – wiele działań w tym obszarze to czysta improwizacja (albo jak ja to mówię „partyzantka”). Szukanie dziur i możliwości w systemie, który zdaje się rzucać wszystkim głównie kłody pod nogi.

Wierzę jednak, że najlepszym sposobem walki z każdym przeciwnikiem jest wiedza. I to właśnie o tym będzie moja opowieść. Może być miejscami długa i zawiła, ale wierzę, że to pierwszy krok w walce o lepsze, tęczowe jutro. Wsiadam więc na mojego jednorożca i zaczynam historię o tranzycji medycznej.

Procedury medyczne w procesie tranzycji

Pisałam już o tym, co to jest tranzycja i jak się dzieli. W ramach tranzycji medycznej wyróżniamy przede wszystkim: hormonoterapię (będącą najczęściej wybieraną częścią tranzycji medycznej), zabiegi chirurgiczne oraz różnego rodzaju zabiegi kosmetyczne. Najwięcej czasu poświęcimy hormonoterapii – po pierwsze dlatego, że to moja “działka”, a po drugie, że to właśnie o nią stara się najwięcej osób transpłciowych i niebinarnych. Co ważne – porzuciliśmy już idee seksuologii lat 60. i 70. XX wieku zakładające, że są „prawdziwe” i „nieprawdziwe” osoby trans, a to, co je odróżnia, to konieczność podjęcia wszystkich możliwych zabiegów i operacji. Dzisiaj głośno mówimy już o autonomii ciała: jako osoba niecisheterenormatywna możesz zdecydować o tym, którą z interwencji podejmiesz, możesz skorzystać z każdej dostępnej lub żadnej – nie czyni Cię to mniej lub bardziej trans. Między innymi dlatego wiele osób decyduje się na przyjmowanie testosteronu czy estradiolu, a niekoniecznie na zabiegi takie jak mastektomia czy gonadektomia (choć rolę odgrywa tu jednak więcej niż jeden czynnik, o czym później). Tak czy inaczej — naszą podróż zaczniemy właśnie od mojego świata hormonów.

Hormony to takie właśnie magiczne związki chemiczne w naszym organizmie, które są produkowane w małej ilości przez często małe tkanki, a które oddziaływują na nasz cały organizm i bez których nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Zwykle dzielimy je na te „żeńskie” i „męskie” – niewiele osób wie jednak, że ciskobiety (osoby, które przy urodzeniu zostały oznaczone jako kobiety i które identyfikują się jako kobiety) produkują zarówno estradiol jak i testosteron. Podobnie cismężczyźni (osoby, które przy urodzeniu oznaczono jako mężczyzn i którzy tak się identyfikują). To właśnie równowaga i harmonia między nimi decyduje o cechach naszego ciała. Tak naprawdę więc nie są one nigdy do końca „męskie” i „żeńskie”. Zacznijmy jednak od początku.

Kiedy już wiadomo, że osoba transpłciowa chce zacząć brać hormony, to co właściwie trzeba zrobić? Cóż, tak jak pisałam, sytuacja w Polsce nie jest praktycznie w ogóle uregulowana w tej kwestii. W rezultacie wiele zależy od konkretnego specjalisty i jego własnych wymagań. Mamy co prawda zalecenia PTS (Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego), ale jak sama nazwa wskazuje to jedynie „zalecenia”, a do tych można, ale nie TRZEBA się stosować. W rezultacie w każdym mieście i co więcej, u każdego specjalisty, wyglądać to może inaczej. Zwykle terapię taką prowadzi endokrynolog bądź seksuolog. Co ważne w polskich warunkach, seksuologia nie jest nigdy pierwszą specjalizacją, więc seksuolog będzie zawsze jednocześnie psychiatrą, internistą, endokrynologiem lub ginekologiem. Zwykle najwięcej doświadczenia w prowadzeniu hormonalnej terapii mają endokrynolodzy (ale nie jest to oczywiście reguła!). W rzeczywistości jednak w naszym kraju tak mało jest specjalistów gotowych do pracy z osobami transpłciowymi, że w fekcie wybór często nie jest zbyt wielki. Nie wspominając o innych barierach, czyli o tym, że niczego o opiece nad osobami niecisheteronormatywnymi nie uczą nas na studiach, że większość specjalistów znajduje się w dużych miastach, że takie wizyty możliwe są głównie w systemie prywatnym… O dyskryminacji w systemie ochrony zdrowia można by napisać całą książkę. Wróćmy jednak do tematu.

Każdy ze specjalistów prowadzących hormonoterapię u osób transpłciowych i niebinarych będzie miał własne wymagania, czego dokładnie potrzebuje, aby ją rozpocząć. Zwykle będzie to opinia psychologiczna, zaświadczenie od psychiatry o braku przeciwwskazań do tranzycji i zestaw odpowiednich badań laboratoryjnych i obrazowych. W przypadku osób niepełnoletnich pojawia się też kwestia zgody – często obojga rodziców. W rzeczywistości jednak wymagania te będą się znacząco różnić w zależności od konkretnego lekarza. Ja np. pracuję w modelu świadomej zgody – uznaję transpłciowość za naturalny wariant różnorodności płciowej i nie potrzebuję dokumentów psychologicznych i psychiatrycznych w celu potwierdzenia, że ktoś jest trans – potrzebuję jedynie (i aż) świadomej zgody osoby pacjenckiej (i ewentualnie jej opiekuna).

Skąd w takim razie się dowiedzieć, czego będzie wymagać ten konkretny lekarz, do którego ktoś się wybiera? Tutaj najlepiej skorzystać z grup wsparcia dla osób transpłciowych i niebinarnych oraz ich rodzin. Zwykle osoby dzielą się tam na bieżąco informacjami na temat cen, wymaganych badań i dokumentów, a także np. tego czy dana osoba przyjmuje w formie online (co jest często rozwiązaniem dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na podróż do większych ośrodków). Niestety tam, gdzie ochrona zdrowia nas zawodzi (a robi to zdecydowanie zbyt często) jedyne, na co możemy liczyć, to społeczność. Bo to właśnie w siostrzeństwie (i braterstwie) jesteśmy w stanie przetrwać.

No dobrze, ale jak już wiadomo, gdzie, do kogo iść i czego potrzeba, to co właściwie można wybrać? I jak to właściwie działa? Dobrze, że pytacie. Od tego właśnie jestem. Od hormonów.

W ramach terapii hormonalnej wyróżniamy jej dwa podstawowe typy: terapię maskulinizującą oraz feminizującą. Pokrótce opiszę każdą z nich tak, aby było to w miarę zrozumiałe.

Terapia maskulinizująca

Jak sama nazwa wskazuje, ten rodzaj terapii przeznaczony jest dla osób chcących uzyskać maskulinizację ciała, a więc nie tylko transpłciowych mężczyzn, ale też np. osób niebinarnych, które chciałyby uzyskać cechy maskulinizacji. W tym celu podawane są preparaty testosteronu. W Polsce stosowane są środki domięśniowe (lub podskórne, ale o tym potem) i przezskórne (żel). A co z tabletkami, czyli podawaniem doustnym? Ten sposób nie jest stosowany, ponieważ nie pozwala na uzyskanie stabilnych poziomów testosteronu we krwi. Tutaj należy podkreślić, że jak pokazują badania, preparaty te NIE różnią się między sobą, jeśli chodzi o końcowe efekty maskulinizacji (!).

Podstawowe różnice pomiędzy nimi to więc m.in. cena, sposób podania, kontroli, rodzaj efektów niepożądanych.

Preparaty testosteronu dostępne w Polsce: Preparaty przeznaczone do podawania domięśniowego (w formie zastrzyków):

  • Testosteronum Prolongatum, potocznie prolka (enantan testosteronu): 100 mg na ampułkę testosteronu raz na 1-2 tygodnie

  • Omnadren 250 (mieszanina 4 różnych estrów): 250 mg na ampułkę raz na 2-4 tygodnie

  • Nebido (undecylan testosteronu): 100 0mg na ampułkę raz na 10-14 tygodni (wyjątkiem jest drugi zastrzyk 6 tygodni od pierwszego).

Dawkowanie wymienione przy preparatach jest orientacyjne – może różnić się w zależności od uzyskiwanych poziomów testosteronu. A właściwie do jakich poziomów dążymy? Otóż do średniego stężenia testosteronu występującego u cispłciowych mężczyzn, a więc średnio 300-1000 ng/dL (10.4–37.4 nmol/L).

Zastrzyki domięśniowe są wykonywane zwykle w pośladek lub udo. Należy pamiętać, że według ostatnich badań ten pierwszy sposób, choć wciąż powszechnie wykorzystywany w ochronie zdrowia, także przez doświadczone osoby, odchodzi obecnie do lamusa na rzecz tego drugiego. Zastrzyki w mięśnie uda okazują się nie tylko łatwiejsze do wykonania, ale także bezpieczniejsze (nie istnieje tu tak duże ryzyko uszkodzenia nerwów jak w przypadku zastrzyku w mięsień pośladkowy wielki).

Dobrze jest, jeśli chociaż za pierwszym razem taki zastrzyk zostanie wykonany przez kogoś z doświadczeniem medycznym. Sama staram się zawsze zachęcać lekarzy i pozostały personel medyczny, aby pokazywali osobom trans i ich rodzinom/partnerom, jak wykonać je poprawnie i bezpiecznie. Taki instruktaż może udzielić także lekarz rodzinny. Oczywiste bowiem jest, że nie każda osoba będzie miała szansę/okazję/możliwość, aby każdy taki zastrzyk był wykonywany przez personel medyczny/pielęgniarski. Wynika to po pierwsze z utrudnionego dostępu do personelu, który będzie gotowy taki zastrzyk wykonać (co jest tak właściwie zupełnie niezrozumiałe i wynika z pewnych błędnych przekonań, bo przecież w warunkach POZ podawane są leki mające potencjalnie znacznie groźniejsze działania niepożądane niż hormony, np. różnego rodzaju antybiotyki), a po drugie , jeśli nawet taki personel się znajdzie, może się to wiązać z dodatkowymi kosztami, na co osoby nieheterocisnormatywne (już i tak bardzo dyskryminowane także w kwestiach ekonomicznych i finansowych) nie będą mogły sobie pozwolić. Realnie więc patrząc, takie zastrzyki będą osoby trans wykonywały same lub z pomocą rodziny/osób partnerskich, które niekoniecznie mogą mieć doświadczenie w ich podawaniu. Tym bardziej warto poprosić swojego lekarza rodzinnego/prowadzącego endokrynologa/personel pielęgniarski o instruktaż.

Zastrzyki domięśniowe same w sobie mogą jednak wiązać się z pewnymi problemami. Niepoprawnie wykonane mogą nie tylko prowadzić do podania nieodpowiedniej ilości substancji czynnej, ale także wiązać się z ryzykiem powstania ropni, krwiaków, uszkodzenia nerwów czy dość dużej bolesności. Dotyczy to zwłaszcza preparatu Nebido, który ze względu na dużą objętość i oleistość roztworu może być szczególnie niebezpieczny. Długotrwałe podania, zwłaszcza w jedno miejsce, mogą doprowadzić do rozwoju zwłóknień i zrostów.

Kolejną cechą charakterystyczną dla tego sposobu podania jest przede wszystkim sposób uwalniania się substancji: poziom testosteronu od podania do podania nie będzie stały – zacznie rosnąć po podaniu do określonego poziomu, aby potem spadać wraz z zbliżaniem się do kolejnej dawki. Wynika z tego po pierwsze konieczność oznaczania stężenia testosteronu w określonym czasie od podania (ale o tym muszę wiedzieć przede wszystkim ja). Po drugie jednak – im więcej czasu minie od ostatniej dawki i bliżej jest do kolejnej, tym bardziej nasilone mogą być objawy spadku poziomu hormonu, takie jak np. wahania nastroju czy intensywny trądzik. Mimo iż preparaty testosteronu w Polsce przeznaczone są do podań domięśniowych, istniejące badania potwierdziły, że ich podanie podskórne jest nie tylko równie skuteczne, co bezpieczne. Ma to ogromne znaczenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że zastrzyki podskórne są łatwiejsze do wykonania (zwłaszcza samodzielnie), ale także mniej bolesne i wiążą się z mniejszą ilością działań niepożądanych.

OK, a co z tym podaniem przezskórnym? Otóż w Polsce mamy też preparat testosteronu w żelu. Specjalna pompka ułatwia jego dozowanie. Żel musi być podawany codziennie – zwykle w okolicy barku lub ramion, należy unikać miejsc takich jak twarz, gruczoły piersiowe czy genitalia) – i pozostawać na skórze przez około sześciu godzin do wyschnięcia. Należy pamiętać, aby po jego nałożeniu unikać kontaktu ze zwierzętami, kobietami w ciąży i dziećmi, dla których może być toksyczny. Podanie codzienne zapewnia stabilne poziomy testosteronu we krwi, a do głównych działań niepożądanych związanych ze sposobem podania należą reakcje miejscowe, takie jak różnego rodzaju podrażnienia czy wysypki. Jest to jednak najdroższa opcja z powyżej wymienionych. Testosteron w Polsce (w przeciwieństwie do estradiolu - dlaczego? tego nie wie nikt) nie jest refundowany, więc zapłacimy za niego pełną cenę. W niektórych aptekach możemy go dostać w niższej cenie, więc zawsze warto dzwonić do określonych miejsc i śledzić posty wstawianie na grupach wsparcia i innych lokalnych grupach komunikacji.

Na świecie coraz bardziej popularna staje się tzw. metoda mikrodozowania. Polega ona na takim podawaniu hormonów, aby uzyskać nieco wyższe poziomy hormonów, ale niższe niż te obserwowane u osób cispłciowych. Ze sposobu tego korzystają czasami osoby niebinarne lub osoby transpłciowe, które np. nie są gotowe na wszystkie zmiany i chcą, aby zachodziły one nieco wolniej. Należy podkreślić, że choć metoda ta jest w Polsce dość rzadko stosowania, to badania przeprowadzone za granicą wskazują na jej względne bezpieczeństwo (oczywiście jeśli jest prowadzona w odpowiedni sposób i pod odpowiednią kontrolą). Należy pamiętać jednak, że terapia hormonalna nie pozwala nam „wybierać” efektów, które chcemy osiągnąć. Należy być tego świadomym i powinno to być dokładnie wytłumaczone przez prowadzącego leczenie lekarza.

Testosteron to jednak nie wszystko! Transpłciowi mężczyźni i osoby transmasc mogą bowiem potrzebować także innych substancji. Pierwszą z nich będą progestyny. A po co im one? Cóż, są to przede wszystkim środki antykoncepcyjne nazywane czasem „antykoncepcją jednoskładnikową”. Nie chodzi tu tyle o sam efekt antykoncepcyjny (choć on też jest ważny, o tym potem!), ale o kwestie menstruacji. Dla osób chcących uzyskać maskulinizację ciała, kwestia cykli miesięcznych może być niesamowicie dysforyczna. W wielu przypadkach samo stosowanie preparatów testosteronu (czy to w formie zastrzyków czy żelu) wystarcza do zatrzymania krwawień. Niestety nie u wszystkich i nie zawsze. Czasem potrzebne jest wsparcie w postaci właśnie progestynów. Spowodują one albo całkowite ich zahamowanie albo przynajmniej zmniejszenie ich częstotliwości, co pozwala na zmniejszenie związanej z nimi dysforii. Jednocześnie nie wpłynie na efekty maskulinizacji. Co ważne, takie rozwiązanie możliwe jest także u trans nastolatków, które mogą nie być jeszcze gotowe (lub nie móc z innych przyczyn) rozpocząć terapii testosteronem, a comiesięczne krwawienia sprawiają im wielką dysforię. O takie środki możemy dodatkowo poprosić swojego lekarza rodzinnego, nie tylko specjalistę endokrynologa/ginekologa, zwłaszcza doraźnie.

A co z innymi lekami? Przyjmując testosteron, musimy zaakceptować nie tylko jego dobre strony, ale też te… niekoniecznie dobre. Z wyższymi poziomami androgenów łączy się bowiem zwiększone ryzyko łysienia (zwłaszcza, jeśli jest to problem występujący w rodzinie częściej). W takiej sytuacji pomocne mogą okazać się inhibitory 5-alfa-reduktazy, takie jak finasteryd. Pozwolą one na zatrzymanie niechcianego wypadania włosów. Uwaga! Mają jednak swoje działania niepożądane. Co ważne – działają przede wszystkim na DHT (aktywną obwodową formę testosteronu), nie będą więc wpływać na inne efekty maskulinizacji.

Wiemy już, co stosować. Ale jakich zmian możemy oczekiwać? W tej kwestii zwykle przytaczane jest zestawienie autorstwa Hembree i in. z 2009 roku (i ja również ją przywołam). Choć opisane w niej informacje są niezwykle wartościowe, to należy pamiętać, że podane zakresy czasowe są jedynie przybliżone. U każdej osoby proces maskulinizacji może przebiegać trochę inaczej (podobnie jak u cispłciowych chłopców, którzy mogą dojrzewać w różnym czasie i prezentować różne zmiany).

Dla mnie jako dla lekarza rozmowa z osobą pacjencką przed włączeniem hormonów to najważniejsza i jednocześnie najtrudniejsza część wizyty. Dla obu stron musi być jasne, że część zmian zachodzących pod wpływem hormonoterapii jest trwała (np. obniżenie głosu), część jest częściowo lub całkowicie odwracalna (np. trądzik, zaprzestanie cykli miesięcznych). Niektóre z kolei wymagają dodatkowych elementów do osiągnięcia oczekiwanych rezultatów (np. kwestia umięśnienia czy ostatecznego kształtu sylwetki). Przed terapią hormonalną należy dokładnie omówić także kwestie płodności – nawet jeśli rozmowa ta dotyczy młodej osoby, to ma ona prawo wiedzieć o wpływie hormonów na ewentualne możliwości rozrodcze i kwestie dotyczące ich zachowania.

Terapia hormonalna (jak każde leczenie zresztą) ma też swoje działania niepożądane. Co trzeba jednak zaznaczyć wprost, od samego początku, ich istnienie nie jest w żaden sposób i nie powinno być powodem do rezygnacji ze stosowania hormonów. Tak to tłumaczę innym osobom lekarskim: terapia hormonalna to leczenie ratujące życie i zdrowie. Kwestia występowania działań niepożądanych zmusza nas do zrobienia wszystkiego, aby je zminimalizować, ale nie jest to powód do odmówienia komuś leczenia (zasada ta obowiązuje przecież w całej medycynie, dlaczego tutaj miałoby być inaczej?). Z czym właściwie możemy mieć jednak do czynienia?

Główne działania niepożądane związane ze stosowaniem testosteronu w ramach maskulinizującej terapii hormonalnej:

  • nadkrwistość – a co za tym idzie, zwiększone ryzyko zakrzepowo-zatorowe, zwłaszcza w przypadku otyłości lub przy paleniu papierosów; zwykle wystarczy zmiana sposobu podawania testosteronu lub np. częstości podawania zastrzyków, aby doszło do poprawy wyników morfologii krwi; z drugiej strony sytuacja ta może być korzystna dla osób, które miały problemy z anemią (czyli niedokrwistością) przed rozpoczęciem terapii maskulinizującej;

  • nasilenie lub pojawienie się trądziku – czasem wymagającego wizyty u specjalisty dermatologa;

  • wspomniane wcześniej łysienie androgenowe;

  • wzrost ciśnienia krwi – zwykle bez konieczności leczenia, u niektórych może jednak przyczynić się do rozwoju nadciśnienia tętniczego;

  • zmiany w układzie rozrodczym – u części osób nawet jeśli dojdzie do zaniku menstruacji, to wciąż mogą pojawić się bolesne skurcze podbrzusza; ponadto testosteron doprowadza także do ścieńczenia błony śluzowej pochwy, a nawet jej atrofii – w przypadku stosunków penetracyjnych może dochodzić więc do łatwiejszych jej naderwań, a przez to krwawień i dolegliwości bólowych (rozwiązaniem tego problemu jest przede wszystkim większa lubrykacja, ale także uwaga – stosowanie miejscowych kremów z estrogenami – tak wiem, brzmi to dziwnie, ale obiecuję, że działa!).

Oczywiście wymieniłam tylko niektóre sytuacje. To nie oznacza jednak, że każdy dostanie wszystkie albo że ktoś nigdy ich nie doświadczył. Należy natomiast zaznaczyć, że w przypadku większości z nich wystarczy niewielka modyfikacja terapii, aby zmniejszyć ich nasilenie lub związane z nimi zagrożenie.

Chcę, żeby to, co powiem było stuprocentowo jasne. Terapia hormonalna nie jest leczeniem, które pojawiło się wczoraj, a co za tym idzie – mamy już badania opisujące ją na przestrzeni lat. I w przypadku zarówno feminizującej jak i maskulinizującej terapii hormonalnej, dotychczasowe badania długookresowe (ponad 10-letnie!) NIE WYKAZAŁY wzrostu śmiertelności wynikającej z jej stosowania. Wciąż słyszymy o tragicznych śmierciach, zwłaszcza wśród młodych trans kobiet. To, co zabija, to transfobia. I to z nią musimy walczyć.

Jakie jeszcze mity na temat terapii maskulinizującej warto obalić?

Po pierwsze, czy testosteron jest rakotwórczy? Krótko mówiąc: NIE. Rzeczywiście, kiedyś myślano (opierając tę wiedzę przede wszystkim na bazie cispacjentek z zespołem policystycznych jajników), że zwiększone stężenie androgenów może predysponować do częstszych nowotworów narządów rodnych. Obawy te nie znalazły dotąd potwierdzenia w danych: nie wykryto znaczącego wzrostu zachorowań na raka endometrium, raka jajnika, czy raka szyjki macicy. Badania profilaktyczne w tych obszarach powinny być przeprowadzane zgodnie z wytycznymi dla ciskobiet.

Po drugie, testosteron nie zastępuje antykoncepcji! Tylko dlatego, że nie ma się cyklicznych krwawień, nie oznacza, że nie można zajść w ciążę. Ta jest dodatkowo przeciwwskazana w trakcie maskulinizującej terapii hormonalnej ze względu na potwierdzony wpływ teratogenny testosteronu (uszkadzający płód). Jeśli więc osoby w trakcie maskulinizującej terapii hormonalnej uprawiają seks z kimś, kto może zapładniać inne osoby, konieczne będą dodatkowe środki antykoncepcyjne (np. wymienione wcześniej progestyny). Ponadto pamiętajmy o chorobach przenoszonych drogą płciową, przed którymi chronią głównie prezerwatywy.

Zacznijmy od terapii maskulinizującej

Terapia maskulinizująca – zabiegi

Uwaga poniższe opisy zawierają nazwy anatomiczne, które mogą być dla niektórych dysforyczne!

Mastektomia – usunięcie gruczołów piersiowych celem uzyskania stereotypowo męskiego (a więc bardziej płaskiego) wyglądu klatki piersiowej; w zależności od wyjściowego rozmiaru gruczołu i oczekiwanych efektów zabieg jest wykonywany rożnymi metodami (na ich dokładny opis zapraszamy na poświęcony mastektomii artykuł na stronie tranzycja.pl); jest to jeden z najczęściej wykonywanych zabiegów w Polsce, w kilku ośrodkach w kraju; operacja w niektórych przypadkach możliwa też być może w ramach NFZ.

Histerektomia – usunięcie macicy (panhisterektomia – usunięcie macicy oraz jajników i jajowodów); zabieg może być wykonywany laparoskopowo, podobnie jak u cispłciowych kobiet.

Waginektomia – chirurgiczne usunięcie pochwy; ze względu na duże ryzyko powikłań wykonuje się ją np. poprzez zniszczenie ablacyjne błony śluzowej co doprowadza do jej zarośnięcia; w takim przypadku wejście do pochwy modeluje się w sposób przypominający stereotypowy wygląd męskiego krocza.

Metoidioplastyka – przeniesienie zmienionej pod wpływem testosteronu łechtaczki do pozycji charakterystycznej dla prącia; dzięki temu możliwe jest zachowanie czucia i osiąganie orgazmu, chociaż uzyskany penis jest mniejszy i nie gwarantuje możliwości oddawania moczu na stojąco oraz penetracji.

Falloplastyka – zabieg wytworzenia prącia z wykorzystaniem innych tkanek ciała – zwykle w tym celu wykorzystuje się skórę przedramienia razem z jej unerwieniem i ukrwieniem (alternatywnie skórę podbrzusza, uda lub podudzia); w kolejnych etapach kształtuje się żołądź i wykonuje się ewentualnie przeszczep łechtaczki, co pozwala na zachowanie funkcji seksualnej.

Uretroplastyka – zabieg przedłużenia i przemieszczenia cewki moczowej tak, aby przypominała tą stereotypowo występującą u cispłciowego mężczyzny; zabieg może ale nie musi być połączony z falloplastyką lub metoidioplastyką.

Skrotoplastyka – zabieg wytworzenia worka mosznowego z użyciem warg sromowych większych i umieszczenia w nim implantów jąder.

Protezowanie neofallusa – zabieg uzupełniający do wytworzenia prącia, polegający na umieszczeniu w nim mechanizmu umożliwiającego uzyskanie erekcji (z użyciem specjalnej pompki); alternatywnie można wykorzystać różnego rodzaju sztywne i półsztywne protezy.

Chirurgiczna korekta głosu – zabieg mający na celu dodatkowe obniżenie tonu głosu (gdy efekt po zastosowanej terapii hormonalnej z użyciem testosteronu jest niezadowalający).

Modelowanie sylwetki – podobnie jak w przypadku zabiegów feminizujących; zabiegi oparte przede wszystkim na przemieszczeniu/usunięciu tkanki tłuszczowej w określonych miejscach ciała.

Podobnie jak w przypadku zabiegów feminizujących – większość wymieniowych wyżej zabiegów chirurgicznych jest trudno dostępna lub niedostępna na terenie Polski, a jeśli już – to tylko w systemie prywatnym. Wyjątek stanowi zabieg mastektomii wykonywany przez kilka klinik na terenie kraju, a także możliwość uzyskania tego zabiegu w ramach NFZ.

lek. med. Katarzyna Marzęda - Tranzycja.pl

Opracowano na podstawie: Grabski B., Mijas M., Dora M., Iniewicz G., Dysforia i niezgodność płciowa. Kompendium dla praktyków, Warszawa 2020, PZWL

Bielsko-Biała. Pakiet informacji praktycznych. Relacja na bazie doświadczeń związanych z przeprowadzonym zabiegiem

Prezentowane informacje dotyczą zabiegu mastektomii, przeprowadzonego u 18-letniego transpłciowego mężczyzny w klinice Esculap w Bielsku-Białej w styczniu 2022 roku.

Link do strony kliniki: https://cm-eskulap.pl/

Część spojrzenie matki już po upływie ponad roku od zabiegu.

Część I

Chwilę po 10.00 wróciłem na salę z już płaską klatą, więc mnie wzięło na podsumowanie. Może komuś się przyda.

Przyjechałem dzień wcześniej około 18.00 z mamą. Dostałem dokumenty, moje papiery z opiniami zostały skserowane, a po chwili przyszedł on, cały na zielono, doktor Witowski. Zaprosił mnie i mamę do gabinetu, pogadaliśmy chwilę, przeprowadził wywiad itd. Mówi bardzo szybko, czasem ciężko go zrozumieć, ale jak poprosi się, żeby powtórzył, to z uśmiechem mówi wolniej. To typ człowieka z ciętym językiem, ale ja szybko wyczułem, jaki ma styl rozmawiania. Poszło super.

Od razu po konsultacji dostaliśmy z mamą pokój i kolację (wcześniej pani pielęgniarka spytała o dietę wegę lub tego typu). Smacznie i w cudownej atmosferze. Wypełniłem potrzebne oświadczenia, pogadaliśmy trochę z mamą i poszliśmy spać. Tu ostrzegam, że bardzo słychać samochody za oknem. Wrażliwym polecam słuchawki.

Koło 7.30 zaniosłem oświadczenia do rejestracji i kilka minut później zawołano mnie na konsultację z chirurgiem. Wywiad podobny do tego z Witowskim, później rysowanie toru wyścigowego na klacie i czas na pytania. Wróciłem do pokoju, dostałem szpitalną sukienkę. Pielęgniarka zrobiła mi EKG, założyła wenflon i zabrała na salę. Moje dinozaurze kapcie bardzo jej się spodobały.

Sala operacyjna w pierwszej chwili obudziła we mnie strach i już chciałem prosić o dodatkową godzinę, ale położyłem się, podłączono mnie do pikawek, chwilę potem przyszedł Witowski na znieczulenie. Zapytał o samopoczucie, czy się denerwuję. Tu mój ulubiony fragment rozmowy:

  • Duży balast masz?

  • Na konsultacji usłyszałem, że chyba tak... Ale ja bym nie powiedział, bo jaki rozmiar to już duży?

  • No, ja na przykład mam takie średnie.

Przysięgam, że prawie bym się poryczał ze śmiechu w tamtej chwili.

Znieczulenie miałem w kręgosłup, ogarnęło mnie mega przyjemne ciepło oraz uczucie ciężkości. Sprawdzili, jak dobrze zadziałało znieczulenie, pani pielęgniarka założyła mi maskę z tlenem i zaczęliśmy. Zwracam tu uwagę, że trzeba odpowiadać na pytania słownie, a nie mruczeć czy potakiwać, ale możecie mieć trudność z donośnym mówieniem. Weźcie wdech i powtórzcie, git jedziemy dalej.

U mnie wszystko poszło w jakieś dwie godziny. Pod koniec czułem już to uczucie naciągania skóry przy zszywaniu (TO NIE BYŁ BÓL). Na koniec usiadłem, zabandażowano mnie i wróciłem do swojej sali na łóżku.

Ogólnie teraz mega się cieszę. Stresowało mnie spotkanie z Witowskim, bo przez telefon potrafi być straszny, ale okazał się świetnym kolesiem z cudnym poczuciem humoru. Obecnie leżę i odpoczywam. Przez jakieś dwie godziny byłem podpięty pod jakiś pikacz, ale teraz już spokój. Co chwilę ktoś wpada z uśmiechem na buzi, na każde pytanie dostaję jasne odpowiedzi.

Z informacji o dotychczasowej tranzycji: Jestem na testo od 6 października. Mam 18 lat, ale leży tutaj też ktoś mający 16 (!!!). Z badań krwi to morfologia pełna, grupa krwi, INR, APTT. Opinia psychiatryczna, psychologiczna, ja przywiozłem to w teczce ze wszystkimi dokumentami i skserowano też opisy z wizyt u ginekologa (USG TV i USG balastu) oraz zalecenia od endokrynologa odnośnie dawkowania testo (ale to nie jest raczej obowiązek, ja po prostu trzymam wszystko razem). Całość wyszła 7500 złotych + 400 złotych za dwie noce dla mamy (od 1 lutego 2022 będzie 250 złotych za jedną noc osoby towarzyszącej).

Część II

Wróciłam do tego wpisu Florka, aby odtworzyć tamten czas, tamte emocje. Nie mogę im zaprzeczyć: byliśmy wtedy oboje niemal w euforii!

Nerwy oczywiście też były... Florek był mega spięty przed rozmową z dr. Witowskim — wszystko załatwiał z nim sam, telefonicznie, i tą drogą doktor robił bardzo surowe, żeby nie powiedzieć odpychające, wrażenie. Ale spotkanie twarzą w twarz pozwoliło szybko przełamać lody. Mimo, że Florian miał skończone 18 lat, dr Witowski zaprosił mnie również na rozmowę i muszę przyznać, że choć faktycznie może być odbierany jako człowiek "specyficzny", to jest to kwestia jego ciętego języka i poczucia humoru. Można z nim znaleźć wspólny język, była to naprawdę miła rozmowa. I fachowa: wyjaśnił nam całą procedurę na jutro i na kolejne dni, przekazał dokumenty do wypełnienia i odesłał do pokoju.

Dzień operacji szczegółowo opisał Florek. Oczywiście, było nerwowo, bo czekanie zawsze jest trudne, ale pielęgniarki zaglądały, uspokajały... Było naprawdę przyjaźnie.

Moment po zabiegu był dla mnie najtrudniejszy. Przecież musiało go boleć... Ale był taki dzielny, nic nie dawał po sobie poznać. Panie pielęgniarki dbały o środki przeciwbólowe, ja o atmosferę i atrakcje, aby zabić nudę, a Florian... był po prostu szczęśliwy!

Do domu wróciliśmy po dwóch dniach, około czterystu kilometrów samochodem. Polecam poduszkę jako obowiązkowe wyposażenie: przytulenie jej do klaty na polskich drogach czyni cuda! W domu wszystko przebiegało spokojnie. Esculap nie zaleca żadnych kamizelek, tylko sterylne opatrunki. Wiadomo, młody był obolały, ale w zasadzie samodzielny: potrzebował pomocy tylko przy zakładaniu bluzy. I znowu polecajka: wyłącznie rozpinane koszule i sweterki.

Po ośmiu dniach zawiozłam Florka do Łodzi, gdzie studiuje. Samodzielna podróż pociągiem z bagażami oczywiście nie wchodziła w rachubę, ale ponad trzysta kilometrów samochodem nie było już dla nas żadnym wyzwaniem. Tam, dwa tygodnie po zabiegu, podjęliśmy próbę zdjęcia szwów. Generalnie Esculap zaleca zdjęcie szwów na wizycie kontrolnej u nich, ale chcieliśmy zaoszczędzić sobie znowu tak długiej podróży. Umówiliśmy się do pielęgniarki Medicover, zgodnie z sugestią na infolinii. Okazało się jednak, że po "takim" zabiegu ranę musi obejrzeć chirurg, więc zrobiliśmy przerzut do innej placówki. Tam pani doktor obejrzała rany i zdecydowała o zdjęciu szwów tylko z tych długich. Szwów wokół sutków nie chciała ruszać, bo według niej wyglądały kiepsko.

Florek był w gabinecie sam, ale wyszedł tak wystraszony, że nie miałam wątpliwości, że wizyta w Bielsku nas nie ominie. Dr Witowski chyba jest przyzwyczajony do takich sytuacji, bo przez telefon nas uspokoił i umówił na konsultację na następny dzień. Wizyta przebiegła bezproblemowo. Lekarz wyjaśnił, że jak chirurg się nie zna na takiej technice operacyjnej, to panikuje i nie chce dotykać ran, żeby nie narazić się na ryzyko zarzutu w przypadku jakiejkolwiek komplikacji. A chodziło o ryzyko obumarcia sutków. Obejrzał rany, zdjął szwy, uspokoił. Niestety... wprawdzie rany ładnie się zagoiły, blizny jako blizny wyglądają przyzwoicie. Ale...

No właśnie, jest duże "ale"... A nawet dwa "ale". Po pierwsze, sutki jednak obumarły, pozostały po nich tylko blizny. Po drugie, klata Florka owszem jest płaska, ale nie jest... hmmmm... estetyczna. Zbyt to intymne, zbyt bolesne, aby opisywać szczegóły. Konkluzja jest jedna: na basen ta klata się nie nadaje.

Cały czas dzwoni mi w uszach tekst, który usłyszałam w Esculapie: "przy takim rozmiarze balastu to ty się cudów nie spodziewaj". I komentarz, że nie będzie z tego klaty jak z Instagrama, że będzie potrzebna siłownia itp. Wtedy jakoś nie zapaliła mi się czerwona lampka — wiadomo, na sześciopak trzeba zapracować. Jednak teraz odbieram to jako wymówkę, jako usprawiedliwienie z góry niezbyt dobrze wykonanej roboty...

Niestety konieczna będzie korekta. Niestety będzie to znowu kosztować: nerwy, cierpienie, pieniądze... Na pewno nie będziemy jej robić w Bielsku. Oboje mamy wrażenie, że to trochę "fabryka", gdzie liczy się ilość, a nie jakość. Nie mamy tu zastrzeżeń do personelu, traktowania, opieki. Krytyczna ocena dotyczy tylko samego efektu estetycznego. Tylko i aż... Ale podkreślam — to nasze osobiste doświadczenie. Wiemy, że nie jest ono odospobnione, z czasem trafiło do nas więcej krytycznych głosów o Esculapie, ale znamy też pacjentów zadowolonych — dużo zależy od anatomii, rozmiaru balastu, indywidualnych predyspozycji.

No właśnie, jest duże "ale"... A nawet dwa "ale". Po pierwsze, sutki jednak obumarły, pozostały po nich tylko blizny. Po drugie, klata Florka owszem jest płaska, ale nie jest... hmmmm... estetyczna. Zbyt to intymne, zbyt bolesne, aby opisywać szczegóły. Konkluzja jest jedna: na basen ta klata się nie nadaje.

Zachęcam: dokonując wyboru kliniki, czytajcie opinie i relacje innych! Dopytujcie o szczegóły. Nie sugerujcie się wyłącznie ceną — nawet jeśli w Bielsku zapłacicie mniej, to ewentualna korekta wyrówna ten rachunek z nawiązką. O bólu, czasie, stresie nawet nie wspomnę.

Koszt zabiegu u tego konkretnego pacjenta: 7500 złotych + 400 złotych za dwie noce dla mamy

Wrocław. Pakiet informacji praktycznych. Relacja na bazie doświadczeń związanych z przeprowadzonym zabiegiem

Prezentowane informacje dotyczą zabiegu mastektomii, przeprowadzonego u transpłciowego pacjenta w wieku 15,5 lat, w klinice Medfemina we Wrocławiu.

Rodzic może zostać w szpitalu na noc, sala jest duża, wyposażona dodatkowo w kanapę i fotel, łazienkę. Cały personel przemiły, słuchający. Pracownicy używają odpowiednich zaimków. Można poprosić z wyprzedzeniem o wege posiłki, dostarczane z pobliskiej restauracji. Herbata, woda na życzenie.

Koszty badań przed zabiegiem około 240 złotych:

  • glukoza na czczo

  • morfologia

  • grupa krwi

  • wskaźnik protrombiny

  • czas protrombinowy

  • APTT

  • Sód

  • Potas

  • HBS

  • odczyn USR

  • HCV

Wszystkie dokumenty, które trzeba podpisać, w tym umowę, dostaliśmy do domu, aby je wcześniej przeczytać i ewentualnie dopytać.

Rozmowa telefoniczna z lekarzem anestezjologiem odbyła się z wyprzedzeniem, aby wiedzieć, czego nie jeść przed zabiegiem, czego nie robić. Można zadać pytania o wszystko, pani doktor tłumaczyła, jak będzie wyglądać znieczulenie, wypytuje też o przeszłe zabiegi.

Rozmowa telefoniczna z lekarzem anestezjologiem odbyła się z wyprzedzeniem, aby wiedzieć, czego nie jeść przed zabiegiem, czego nie robić. Można zadać pytania o wszystko, pani doktor tłumaczyła, jak będzie wyglądać znieczulenie, wypytuje też o przeszłe zabiegi.

Lekarz na wizycie wstępnej opowiada o samym zabiegu, kwalifikuje do rodzaju zabiegu, opowiada o ewentualnych powikłaniach. Wizyta konsultacyjna miesiąc wcześniej: opisanie szczegółowe przygotowań, przebiegu i możliwości zareagowania przez organizm. Dokładne opisanie, na czym polega zabieg.

Operacja z dostępu około-brodawkowego.

Pobyt w szpitalu: doba.

Zabieg rano. Bardzo dobra opieka pielęgniarska, można zadzwonić i pielęgniarka od razu przychodzi.

Po zabiegu jest zimno, syn został przykryty dwiema kołdrami, mimo że w sali było bardzo ciepło. Można zaciemnić okna i zrobić sobie noc, co sprzyja odpoczynkowi po zabiegu.

Leki przeciwbólowe podawane są cały czas, bardzo pilnują, aby nie bolało. Gdy syn źle się poczuł po silnym środku przeciwbólowym (wymioty, zawroty głowy), podano mu inny.

Pani doktor anestezjolog została do późnego popołudnia, do czasu spionizowania. Chciała mieć pewność, że wszystko jest w porządku.

Rano następnego dnia lekarz zmienia opatrunki i instruuje, jak to robić samodzielnie. Zachęca do nagrania sobie filmu, wszystko jest też bardzo szczegółowo opisane w wypisie.

Kontrola: po tygodniu

Mieliśmy wątpliwości po dwóch dniach. Po wysłaniu zdjęcia uzyskaliśmy natychmiastowy kontakt i zaproszenie na konsultację.

Na kontroli po tygodniu rany nie sączące się, mocno zagojone. Pan doktor był pod wrażeniem.

Przygotowaliśmy syna w kwestii suplementacji przed zabiegiem, zgodnie z zaleceniem anestezjologa na dwa tygodnie przed zabiegiem wszystko odstawiliśmy, aby nie było interakcji z lekami.

O całą ranę dbaliśmy aloesem w płynie, a tkanki obok zabiegu (mięśnie) aloesem z msm. Czuć było pod palcami, jak obrzmienia się goją. O to, jak dbać o blizny, zapytałam dwie amazonki. Dodatkową suplementację podałam wieczorem dobę po zabiegu. Uzupełnienie żelaza i białko, suplement dla sportowców. Podałam też Arnica montana, która goi wszystkie rany.

Pakiet informacji praktycznych - relacja na bazie doświadczeń z zabiegu przeprowadzonego na Rajskiej we Wrocławiu

Wrocław Rajska - styczeń 2022 (wiek: 17 lat)

Cena : 11000zł.

Najpierw wizyta konsultacyjna (grudzień 2020), opisanie szczegółowe przygotowań, przebiegu i możliwości zareagowania przez organizm. Dokładne opisanie na czym polega zabieg.

Operacja: wizyta 2-dniowa.

Pierwszy dzień przygotowania, rozmowy z pacjentem i z nami rodzicami.

Drugi dzień rano operacja. Znieczulenie ogólne. Bez powikłań, bez problemów. Lekarze kontaktowi, pielęgniarki fachowe, wszystko ok.

Po operacji zabraliśmy nasze dziecko i wracaliśmy 600 km do domu.

Bardzo szczegółowo opisano co robić po zabiegu - karta szpitalna, zalecenia, leki, maści itp Mąż zgodnie z zaleceniami wyciskał dokładnie płyny zbierające się, dezynfekowaliśmy, smarowaliśmy wg wytycznych.

Goiło się dobrze, ból znośny. Sami je wyjęliśmy i obserwowaliśmy.

Po pewnym czasie wysłaliśmy fotki jak się goi ciało i jak przyjęły się brodawki. Wszystko było ok, nie trzeba było już więcej jeździć 600 km. Klatka się wyrównała i wygląda dobrze.

Polecamy Rajską we Wrocławiu.

Zabieg mastektomii przeprowadzony w styczniu 2022 u 17-letniego pacjenta w klinice Rajska we Wrocławiu https://centrummamaija.pl/kontakt.html;

Koszt zabiegu u tego konkretnego pacjenta: 11 000 zł.

Terapia feminizująca

Mówimy tu oczywiście o terapii hormonalnej, która jest przeznaczona dla wszystkich osób, które dążą do feminizacji ciała. Podobnie jak w przypadku testosteronu, możliwe jest tzw. mikrodozowanie, a wstępne analizy podkreśliły jego bezpieczeństwo i skuteczność, pod warunkiem odpowiedniej kontroli i obserwacji własnego ciała. Skoro jest tyle podobieństw z terapią maskulinizującą, to na czym właściwie polegają różnice? Pierwsza wynika z tego, że w swojej najbardziej znanej i najczęściej stosowanej formie terapia feminizująca wymaga podania nie tylko estrogenów, ale także tzw. antyandrogenów, które dodatkowo obniżają poziom testosteronu we krwi. W większości przypadków opiera się ona na podaniu dwóch leków (przynajmniej przez jakiś czas). Jak wiemy, u cispłciowych kobiet poziom hormonów płciowych jest ściśle związany z fazą cyklu miesięcznego. Feminizująca terapia nie naśladuje jednak tego wzorca, a naszym celem są uśrednione stężenia hormonów, jakie występują u cispłciowych kobiet: estradiolu w zakresie 100-200 pg/mL (367–734 pmol/L) i testosteronu poniżej 50 ng/dL (1.7 nmol/L). Przejdźmy jednak do konkretów.

Jeśli chodzi o preparaty estradiolu, to praktycznie są one dostępne w Polsce niemal w każdej formie. Jedną z najczęściej wybieranych z nich jest forma tabletek, a więc podanie doustne (2-8 mg dziennie). Ponownie – wszystkie postaci nie różnią się między sobą ostatecznymi efektami feminizacji, ale przede wszystkim kwestią działań niepożądanych, ceny czy stałości poziomów hormonu we krwi. I tak – podanie doustne charakteryzować się będzie bardzo stabilnym stężeniem estrogenów we krwi. Jednocześnie spośród wymienionych form to ona będzie w największym stopniu powodować wzrost ryzyka zakrzepowo-zatorowego, działania niepożądanego charakterystycznego dla estrogenów, który jednak był zdecydowanie większy w przypadku używanego wcześniej etynyloestradiolu.

Tabletki doustne przez niektóre osoby są stosowane w formie podjęzykowej – choć preparaty dostępne na rynku nie są przystosowane do takiego podawania, to jest ono możliwe. W takiej sytuacji preparat nie jest połykany, ale trzyma się go pod językiem lub między policzkiem a dziąsłem, powodując jego znacznie szybsze wchłanianie. Takie rozwiązanie pozwala na uzyskanie szybszego wzrostu poziomu estradiolu we krwi (co jest spowodowane błyskawicznym wchłanianiem jakie obserwujemy w tej części ciała). Z drugiej jednak strony – poziom ten jest mniej stabilny, a więc w celu jego utrzymania potrzebne jest zwykle zażywanie tabletek w ten sposób kilka razy dziennie.

Ze względu na swoje działania niepożądane, podanie doustne nie jest zwykle zalecane jako leczenie pierwszego rzutu u osób, które wyjściowo mają zwiększone ryzyko zakrzepowo-zatorowe, a więc są powyżej 40. roku życia lub które np. nałogowo palą papierosy.

Poza tymi podawanymi doustnie na rynku dostępne są także preparaty do podania przezskórnego, a więc żele, aerozole i plastry. Są one zdecydowanie bezpieczniejsze pod względem ryzyka zatorowego i powodują głównie niepożądane reakcje miejscowe. Trudno jednak uzyskać przy ich pomocy odpowiednie stężenia hormonów we krwi, więc najczęściej są dodawane do innych form estradiolu lub są stosowane w czasie mikrodozowania.

Ostatnią formą estradiolu, jaki może być stosowany w ramach feminizującej terapii hormonalnej, jest podanie hormonu w postaci zastrzyków wykonywanych średnio co 5-7 dni. Preparaty te nie są dostępne na polskim rynku – bez problemu można je jednak dostać w krajach ościennych (np. Czechach) na podstawie polskiej recepty. Podobnie jak w przypadku testosteronu – uzyskiwane stężenia po osiągnięciu szczytowego poziomu opadają wraz ze zbliżaniem się do kolejnej dawki, co zaraz przed nią może powodować objawy związane ze spadkiem estradiolu we krwi. W porównaniu do podania doustnego jednak, ryzyko zatorowo-zakrzepowe wzrasta tutaj w znacznie mniejszym stopniu. Pojawiają się jednak działania niepożądane związane z samym wykonaniem zastrzyku. Choć w ulotce leku znajdziemy informację, że jest on przeznaczony do podania domięśniowego, to wiele zagranicznych klinik wspierających osoby transpłciowe powszechnie opisuje jego użycie w postaci podań podskórnych. W przeciwieństwie do testosteronu nie mamy jeszcze konkretnych badań potwierdzających bezpieczeństwo i skuteczność takiego podania, to jednak empirycznie wiemy, że ta metoda sprawdza się u wielu osób transpłciowych i niebinarnych na całym świecie.

Jedną z głównych różnic dzielących terapię feminizującą i maskulinizującą jest kwestia refundacji.

Testosteron nie jest refundowany w żadnym wskazaniu, więc zawsze zapłacimy za niego pełną cenę. Dlatego warto śledzić lokalne apteki i lokalne grupy wsparcia, aby wiedzieć, gdzie można otrzymać dany preparat w niższej cenie. Inaczej sprawa ma się jednak w przypadku estradiolu. Preparaty tego hormonu mogą być bowiem refundowane w przypadku posiadania rozpoznania F64 (czyli w obowiązującej jeszcze klasyfikacji ICD-1O rozpoznanie transseksualizmu). Warto o tym pamiętać i przypomnieć o tym lekarzowi, bo pomoże nam to zaoszczędzić trochę pieniędzy na refundacji, która i tak się należy. Refundacja ta nie obejmuje jednak wszystkich antyandrogenów – w przypadku części z nich, podobnie jak w kwestii testosteronu, zapłacimy pełną kwotę.

Ale właśnie. Miały być dwa leki. Czym właściwie jest ten drugi? W najczęściej spotykanej formie terapii feminizującej, zwłaszcza w jej początkowych etapach, poza estradiolem włączany jest również antyandrogen pomagający obniżyć poziom testosteronu – bez jego obniżenia nie możemy bowiem liczyć na uzyskanie efektu feminizacji. W wielu przypadkach podwójna terapia stosowana jest tylko przez pewien czas – z powodu obniżonego poziomu testosteronu dochodzi do stopniowej atrofii jąder i zahamowania jego endogennej produkcji, co pozwala na przyjmowanie jedynie estradiolu. Należy wspomnieć, że istnieje możliwość obniżania poziomu testosteronu przy użyciu ponadfizjologicznych dawek estradiolu – w tym przypadku jednak, zwiększając stężenie hormonu płciowego, wzrasta też zdecydowanie ryzyko działań niepożądanych z nim związanych.

Jeśli chodzi o antyandrogeny, to w Polsce spotkamy przede wszystkim dwa: octan cyproteronu (tzw. Androcur) oraz spironolakton. Występują między nimi znaczące różnice, które sprawiają, że wybór powinien być dostosowany do potrzeb i możliwości danej osoby.

Zacznijmy od niesławnego Androcuru. Jako taki lek ten powstał w bardzo złym celu – tzw. chemicznej kastracji osób skazanych za przestępstwa na tle seksualnym. Miał przede wszystkim obniżać popęd płciowy. Po pewnym czasie metodę zarzucono, a Androcur był wykorzystywany tylko w przypadkach bardzo ciężkiego trądziku u kobiet (nawet wtedy jedynie jako metoda ostatniego ratunku). Tak czy inaczej, trzeba Androcurowi przyznać, że jest bardzo skutecznym antyandrogenem, szybko obniżającym poziom testosteronu we krwi. Złą sławę w społeczności osób trans zawdzięcza jednak nie tylko swojej historii. Sam w sobie ma bowiem poważne działania niepożądane. Na tyle poważne, że w ostatnich latach europejskie organizacje zajmujące się bezpieczeństwem leków wydały oświadczenie, że jeśli będzie on stosowany, to jedynie w małej dawce i maksymalnie przez dwa lata. Dlaczego? Otóż w przypadku stosowania dawek powyżej 25, a zwłaszcza 50 czy 100 mg, zwłaszcza przez okres dłuższy niż dwa lata, Androcur obciąża wątrobę i zwiększa ryzyko nowotworu opon mózgowych (tzw. oponiaka, który sam w sobie jest nowotworem łagodnym, ale jego cechą charakterystyczną jest to, że mimo swojej łagodności może mieć niekorzystny przebieg kliniczny). Nie oznacza to, że Androcuru nie można stosować w ogóle. W oświadczeniu zaznaczono, że jest on bezpieczny pod warunkiem niskiej dawki i krótkiego czasu stosowania.

Drugim, mniej popularnym w Polsce, ale za to dość często stosowanym lekiem w Europie i na świecie jest spironolakton. Lek – co ciekawe – przeciw nadciśnieniu, stosowany w tym wskazaniu zwykle jako preparat kolejnego rzutu. Sam w sobie, spironolakton działa poprzez zwiększenie diurezy – mówiąc krótko – powoduje, że więcej sikamy, a utrata wody (i sodu) powoduje obniżenie ciśnienia tętniczego. Jedno z jego działań ubocznych to działanie antyandrogenne – w większości przypadków traktowane jako niekorzystne, ale pożądane w przypadku terapii feminizującej. Spironolakton sam w sobie nie zwiększa ryzyka nowotworowego, ale przez to, że jest słabszym antyandrogenem, musi być stosowany w większych dawkach, niż np. w przypadku leczenia nadciśnienia tętniczego. I jak każdy lek ma swoje działania niepożądane. Główne z nich to wymienione wcześniej działanie moczopędne (czyli konieczność częstszego odwiedzania toalety) oraz obniżenie ciśnienia tętniczego (co u osób z wyjściowo niskim ciśnieniem tętniczym może powodować jego dalsze obniżenie i związane z tym zawroty głowy czy omdlenia). Poza tym, w czasie jego stosowania należy uważnie kontrolować poziom potasu we krwi – spironolakton może powodować jego wzrost, a wahania poziomu potasu we krwi mogą z kolei powodować zaburzenia pracy serca. Może być on jednak bezpiecznie stosowany w przypadku regularnej kontroli poziomu tego pierwiastka we krwi.

Obok estradiolu i antyandrogenu lekiem stosowanym w feminizującej terapii hormonalnej może być też progesteron. Problem z tym hormonem jest jednak złożony – tak naprawdę nie wiemy o nim i jego funkcji zbyt wiele. Brak dokładnych badań mówiących o jego wszystkich funkcjach zarówno u cispłciowych, jak i transpłciowych kobiet. Ze społeczności słyszymy jednak o licznych przykładach wskazujących na zdecydowanie lepsze samopoczucie czy wzrost gruczołów piersiowych po jego włączeniu. Brak badań powoduje, że ciężko wyciągnąć tutaj ogólne wnioski, a progesteron sam w sobie ma także swoje działania niepożądane. Jeśli jest włączany, powinno robić się to więc z odpowiednią ostrożnością i rozwagą, a przede wszystkim ciągle obserwując zmiany w swoim ciele, trzymając rękę na tzw. pulsie.

Podobnie jak w przypadku terapii maskulinizującej, hormonalna terapia feminizująca prowadzi zarówno do zmian zupełnie nieodwracalnych, jak i odwracalnych częściowo i całkowicie. Zmiany te warto przedyskutować z lekarzem prowadzącym jeszcze przed włączeniem leczenia. Podobnie rzecz się ma w kwestii płodności i rozrodczości i ewentualnych dalszych planów w tej kwestii.

Podobnie jak w przypadku testosteronu, przedstawione w tabeli przedziały czasowe są jedynie orientacyjne – zmiany mogą zachodzić u każdej osoby w nieco innym tempie. I tutaj wyróżnimy zmiany trwałe (np. wzrost piersi), te częściowo lub całkowicie odwracalne (np. redystrybucja tkanki tłuszczowej) i te zależne od własnej pracy/własnego wkładu (np. zmniejszenie się masy mięśniowej).

Kwestie rzekomo zwiększonej śmiertelności w czasie stosowania hormonoterapii omówiliśmy już wcześniej, ale warto powtórzyć to jeszcze raz – badania długookresowe nie wykazały zwiększonej śmiertelności związanej z feminizującą terapią hormonalną. Nie pozwólmy więc się zastraszać tym, którzy nie mają pojęcia, o czym mówią.

Działania niepożądane estradiolu i antyandrogenów omówiliśmy już krótko wcześniej – warto wspomnieć jeszcze o dwóch dodatkowych kwestiach. Po pierwsze, estradiol i antyandrogeny spowodują po jakimś czasie zaburzenia erekcji, a nawet atrofię jąder. Nie mogą być jednak stosowane jako antykoncepcja. W przypadku więc jeśli osoba w trakcie terapii feminizującej uprawia stosunki seksualne z kimś, kto może zajść w ciążę – należy pomyśleć o dodatkowym sposobie antykoncepcji. Po drugie, osoby stosujące feminizującą terapię hormonalną dłużej niż dziesięć lat powinny być objęte profilaktyką raka piersi typową dla cispłciowych kobiet. W obszarze profilaktyki raka prostaty dotychczasowe dane wskazują na znaczące obniżenie ryzyka zachorowania ze względu na stłumienie poziomów androgenów, ale istniejące wskazania na ten moment nie przewidują odmiennej profilaktyki.

lek. med. Katarzyna Marzęda - Tranzycja.pl

Terapia feminizująca – zabiegi

Uwaga poniższe opisy zawierają nazwy anatomiczne, które mogą być dla niektórych dysforyczne!

Augmentacja piersi – powiększenie piersi poprzez wszczepienie implantów; zabieg zwykle wykonywany przynajmniej po rocznej terapii hormonalnej, aby dopasować do siebie efekty feminizacji; powiększenie piersi możliwe może być także przez przeszczepienie własnej tkanki tłuszczowej.

Waginoplastyka – wytworzenie neowaginy (wejścia i kanału albo alternatywnie jedynie wejścia); jedną z najczęściej stosowanych technik jest inwersja prącia (po odpowiednim przygotowaniu jego skóry); alternatywnie wykorzystywane są zabiegi z użyciem przeszczepu skóry lub fragmentu jelita; po zabiegu z wykorzystaniem skóry konieczne jest użycie dylatatora, co zwiększa rozmiar neowaginy i zapobiega jej zapadnięciu.

Uretroplastyka – zabieg przemieszczenia cewki moczowej, co ma celu umożliwienie oddawania moczu w sposób stereotypowo kobiecy.

Orchidektomia – zabieg usunięcia jąder; po takim zabiegu nie ma konieczności przyjmowania antyandrogenów jako iż powstrzymuje to endogenną produkcję testosteronu.

Penektomia – zabieg usunięcia prącia.

Klitoroplastyka – wytworzenie łechtaczki, najczęściej z użyciem żołędzi prącia tak, aby zachować jej unerwienie (a przez to wrażliwość).

Labioplastyka – zabieg wytworzenia warg sromowych ze skóry moszny (ewentualnie skóry penisa lub tkanki pobranej z cewki moczowej).

Zabieg feminizacji twarzy – zestaw interwencji chirurgicznych mających na celu uzyskanie stereotypowo kobiecego wyglądu twarzy, a więc np. korekta nosa, uniesienie brwi, redukcja wyniosłości krtaniowej (tzw. jabłka Adama).

Operacja korekty głosu – zabieg na strunach głosowych wykonywany celem podwyższenia tonu głosu.

Modelowanie sylwetki – poprzez zabiegi takie jak przeszczepienie tkanki tłuszczowej, implantację pośladków czy liposukcję.

Poza augmentacją piersi, większość wyżej wymienionych zabiegów jest niedostępna lub trudno dostępna w Polsce, a jeśli jest to jedynie w systemie prywatnym.

lek. med. Katarzyna Marzęda - Tranzycja.pl

Opracowano na podstawie: Grabski B., Mijas M., Dora M., Iniewicz G., Dysforia i niezgodność płciowa. Kompendium dla praktyków, Warszawa 2020, PZWL

Bangkok (Tajlandia). Pakiet informacji praktycznych. Relacja na podstawie doświadczeń związanych z przeprowadzonym zabiegiem

Prezentowane informacje dotyczą zabiegu inwersji prącia (obejmującego orchidektomię, waginoplastykę oraz zabiegi urologiczne) przeprowadzonego u 27-letniej transpłciowej pacjentki w październiku 2022 roku w szpitalu Phyathai 2 w Bangkoku (Tajlandia).

Link do strony kliniki https://www.phyathai.com/medicalcenter_detail

Wszystkie procedury rozpoczęły się kilka tygodni przed planowanym zabiegiem. Pierwsze spotkania odbywały się online z asystentem lekarza chirurga. To właśnie on przeprowadził wywiad oraz uzupełnił kwestionariusz na temat zdrowia pacjentki. Asystent odpowiedział również na wszystkie pytania, szczegółowo opisał różne rodzaje operacyjnych rekonstrukcji oraz opowiedział, czego można się spodziewać po operacji. Kilka dni po tej wstępnej rozmowie pacjentka otrzymała do wypełnienia formularz z pytaniami od chirurga.

Kolejny kontakt był również z asystentem. Przekazał on konkretne zalecenia od lekarza, dotyczące wykonania prześwietlenia klatki piersiowej, EKG oraz badania krwi w kierunku HIV oraz prośbę o przesłanie opinii psychologicznej. Czynności te zajęły do dwóch tygodni, po czym nastąpiło ustalenie terminu operacji, wyznaczonego za kolejne trzy tygodnie.

Po przylocie do Tajlandii, na pięć dni przed operacją, odbyła się - już stacjonarnie, na miejscu - konsultacja z chirurgiem. Lekarz opisał planowaną operację, zapytał o oczekiwania pacjentki oraz przedstawił możliwości medyczne. Pokazał m.in. zdjęcia z już przeprowadzonych operacji oraz efektów końcowych. Następne spotkanie odbyło się w szpitalu, na oddziale psychiatrycznym. Dwóch niezależnych specjalistów zdrowia psychicznego przeprowadziło wywiad. Kolejne badania zrealizowano już w szpitalu, w którym planowana było operacja: badania krwi, prześwietlenie klatki piersiowej oraz finalna kwalifikacja do operacji.

Całkowity czas oczekiwania na zabieg zamknął się w tym przypadku w około półtora miesiąca. Wskazane podczas konsultacji online wymagane badania musiały zostać przeprowadzone około miesiąca przed operacją. Raczej trzeba się liczyć z koniecznością przeprowadzenia tych badań prywatnie. Ta konkretna pacjentka, której przypadek tu opisujemy, mieszka za granicą i nie ma dostępu do refundowanej służby zdrowia.

Jeżeli chodzi o wybór metody rekonstrukcji, to rozmowa z asystentem, który przedstawia doświadczenia innych pacjentów, pozwala wyrobić sobie opinię, wykreować wyobrażenia i zdefiniować oczekiwania. Ostateczna decyzja dotycząca metody operacyjnej należy do pacjentki, ale jest ona podejmowana w ścisłej współpracy z lekarzem i z uwzględnieniem jego rekomendacji.

Poza wymienionymi wcześniej badaniami nie ma konieczności specjalnych przygotowań do zabiegu. Nie jest konieczna zmiana diety, stylu życia. Jedynie dzień przed operacją wymagane jest oczyszczenie organizmu. Trzeba też pamiętać o zabraniu ze sobą do szpitala dokumentów - wszystko inne jest zapewnione na miejscu.

Sam zabieg trwał około czterech i pół godziny, a całkowity czas pobytu w szpitalu zamknął się w sześciu dniach. W tym czasie pacjentce może towarzyszyć bliska osoba - miejsce dla niej jest zapewnione.

Trzy dni bezpośrednio po operacji pacjentka spędziła w łóżku, przez dwa dni była podłączona do pompy do podawania leków, głównie morfiny. Opieka pooperacyjna polegała na badaniach kontrolnych, podawaniu leków, posiłków oraz pomocy w zabiegach pielęgnacyjnych - i była cudowna, bez zastrzeżeń. Pacjentka była naprawdę zaopiekowana. Ósmego dnia po zabiegu został usunięty cewnik i można było rozpocząć rehabilitację.

Po wyjściu ze szpitala przez kolejny tydzień pozostaje się w pobliżu. Można skorzystać z lokum poleconego przez klinikę, a wszystkie dojazdy (z i na lotnisko, na zabiegi i wizyty kontrolne) są zapewnione. W tym czasie co dwa dni konieczne są wizyty w klinice. Na zabiegi pooperacyjne składały się irygacje, zabieg rozszerzania oraz podawanie leków doustnych. Wszystkie niezbędne akcesoria były zapewnione, nie trzeba było samodzielnie zaopatrywać się w jakiekolwiek dodatkowe sprzęty czy leki.

Dwa tygodnie po operacji pacjentka mogła samodzielnie powrócić do domu. Otrzymała pakiet zaleceń, obejmujących: doraźne przyjmowanie leków, odpoczynek, wolne i niedługie chodzenie oraz siedzenie na poduszce z otworem. Nie były konieczne żadne dodatkowe kontrole lekarskie.

Całość kosztów związanych z zabiegiem (zabieg, hotele, przeloty, ubezpieczenia) u tej konkretnej pacjentki to około 60 000 PLN.

Belgrad (Serbia). Pakiet informacji praktycznych. Relacja na podstawie doświadczeń związanych z przeprowadzonym zabiegiem

Prezentowane informacje dotyczą zabiegu inwersji prącia (obejmującego orchidektomię, waginoplastykę oraz zabiegi urologiczne) przeprowadzonego u 19-letniej transpłciowej pacjentki w marcu 2020 roku w szpitalu ST Medica w Belgradzie (Serbia).

Link do strony kliniki https://stmedica.com/

Przed operacją, jeszcze w Polsce musiały być wykonane badania morfologiczne i EKG oraz konsultacja z internistą. Dodatkowo odbyły się dwie konsultacje telefoniczne z ośrodkiem. W Serbii, na miejscu miała miejsce rozmowa z chirurgiem i anestezjologiem oraz zostały powtórzone wszystkie badania.

Czas oczekiwania na zabieg to były niecałe dwa miesiące, ale to z powodu wyjątkowego szczęścia i determinacji, ponieważ ubiegaliśmy się o jak najszybszy termin. Niestety nie mamy informacji, jakie są średnie czasy oczekiwania na zabieg w tej klinice. Badania wykonywane w Polsce miały miejsce na miesiąc przed zabiegiem, prywatnie w ramach wykupionego abonamentu w sieci placówek.

Decyzja o wyborze metody jest podejmowana samodzielnie przez pacjentkę, ale lekarz służy pomocą i tłumaczy, która opcja jest lepsza.

Przygotowanie do operacji nie wiąże się ze szczególnymi zmianami w trybie życia (dieta, leki itp.) Natomiast na dwa tygodnie przed operacją należy odstawić hormony. Również po operacji nie włącza się ich od razu. Tryb włączania HZT ustala się już w Polsce, w konsultacji z endokrynologiem.

Do szpitala należy zabrać dokumenty, w tym opinie psychologiczną, wyniki EKG i morfologii oraz opinie lekarza internisty o braku przeciwskazań – wszystko przetłumaczone na angielski.

Sama operacja trwała około pięciu - sześciu godzin, a czas pobytu w szpitalu to łącznie pięć dni: cztery dni po operacji i jeden dzień przed. Osoba towarzysząca może być obecna w szpitalu, ale tylko w ciągu dnia.

Jeśli chodzi o opiekę pooperacyjną, to wszystko było zapewnione. Dodatkowo świetny, życzliwy i pomocny personel porozumiewający się po angielsku. Opieka pooperacyjna w pierwszych dniach polegała na zmianie opatrunków i kroplówek, monitorowaniu stanu pacjentki, wszystko w standardzie szpitalnym OIOM.

Rehabilitację rozpoczęliśmy po czterech dniach, ale to zależy od stanu pacjentki oraz stanu rany pooperacyjnej.

W pobliżu szpitala po wyjściu przebywa się dwa tygodnie. Szpital proponuje dodatkowo płatne mieszkanie, w którym zapewnione są środki higieniczne i pielęgnacyjne. Skorzystaliśmy z tej opcji, ale można taniej wynająć mieszkanie na własną rękę.

Szpital wysyłał do nas lekarza, który przyjeżdżał co dwa - trzy dni. Opieka polegała na ogólnym sprawdzeniu stanu zdrowia, nauce dylatacji oraz usunięciu cewnika w czternastej dobie od zabiegu. Podcza pobytu poza szpitalem opatrunki zmieniane były samodzielnie. Po pięciu dniach od zabiegu została rozpoczęta dylatacja.

Jeśli chodzi o zabezpieczenie w materiały medyczne, szpital wszystko organizował przez cały okres naszego pobytu w Serbii. Natomiast po powrocie do Polski należy mieć w domu przynajmniej jeden litr soli fizjologicznej oraz największą strzykawkę w celu przeprowadzania dilacji.

Zalecenia lekarskie przy powrocie do domu dotyczyły codziennej dilacji dwa - trzy razy dziennie oraz kontroli lekarskiej. Po powrocie do Polski skontaktowaliśmy się z fizjoterapeutą uroginekologicznym w celu mobilizacji blizn pooperacyjnych oraz prywatnie z ginekologiem, który rozumie sytuację.

Koszt wszystkich wydatków związanych z zabiegiem u tej konkretnej pacjentki: wyniósł ok. 70 000 PLN.

Aktualizacja maj 2023 - aktualnie koszt samej operacji wynosi 17 tysięcy euro.

Warszawa. Pakiet informacji praktycznych. Relacja na podstawie doświadczeń związanych z przeprowadzonym zabiegiem

Prezentowane informacje dotyczą zabiegu inwersji prącia (obejmującego orchidektomię, waginoplastykę oraz zabiegi urologiczne) przeprowadzonego u 19-letniej transpłciowej pacjentki w listopadzie 2022 roku w klinice Timless w Warszawie.

Link do strony kliniki https://timeless.com.pl/

W związku z tym, że córka przeszła wcześniej zabieg redukcji chrząstki tarczowatej jabłka adama w klinice Timeless u dr Jaworowskiego, zdecydowaliśmy się na konsultację właśnie u tego lekarza. Rozważaliśmy wszyscy różne miejsca do przeprowadzenia operacji (w Polsce i za granicą).

Ostatecznie po tej jednej konsultacji w Warszawie, po weryfikacji internetowej, po rozmowach z osobami, które przeszły zabieg tam oraz z tymi operowanymi w innych miejscach, zapadła decyzja. Nasza córka wybrała miejsce, które już zna, w którym są możliwości, jest doświadczenie (z informacji, które uzyskaliśmy od lekarza, potwierdzonych przez nas podczas pobytu w klinice, tego typu operacje wykonywane są co tydzień), a co ważne, dostępność bliskich osób w razie potrzeby jest możliwa.

Pierwsza konsultacja odbyła się stacjonarnie w Warszawie, na miejscu w klinice Timeless, byliśmy jeszcze przed sprawą sądową w sprawie uzgodnienia płci, lekarz poinformował nas, że do przeprowadzenia tego zabiegu potrzebny jest prawomocny wyrok, więc musieliśmy jeszcze poczekać.

Kolejną konsultację odbyliśmy tuż po otrzymaniu informacji o przychylnym nam wyroku, czekaliśmy tylko na dokumenty, które mieliśmy dostarczyć. Pierwszy termin wyznaczony został na sierpień 2022 roku, jednak w związku z wydłużeniem się czasu otrzymania wyroku na piśmie i zmiany danych w dokumentach operacja została przesunięta na listopad 2022 roku. Czas oczekiwania na zabieg wynosi w tej klinice dwa - trzy miesiące.

Ostatnia przedoperacyjna konsultacja odbyła się na tydzień przed planowanym zabiegiem z załączoną dokumentacją medyczną (badania przedoperacyjne).

W trakcie rozmowy z lekarzem zostały zaproponowane dwie metody rekonstrukcji, które miały swoje różnice w wykonanym zabiegu i cenie. Operacja z przeszczepem błon śluzowych lub bez przeszczepu (cały materiał jest pobierany od pacjentki w trakcie operacji). Sugestia lekarza o większym komforcie życia i jakości dalszego funkcjonowania, skłoniła naszą córkę do wyboru opcji z przeszczepem. Koszt samego zabiegu wyniósł 54 000 złotych (w cenę wliczone są wizyty kontrolne, wystawiane pooperacyjne recepty i ewentualne zabiegi korekcyjne).

KOSZTORYS

  • 4 000 zł – Opłata rezerwacyjna

  • 48 000 zł (bez przeszczepu); 50 000 zł (z przeszczepem błon śluzowych) – Leczenie chirurgiczne

ZABIEG: WAGINOPLASTYKA TYPU M/K Zawarte w nim procedury:

  • LECZENIE OPERACYJNE

  • ZNIECZULENIE OGÓLNE

  • OPEKA PRZED I POOPERACYJNA

  • WIZYTY KONTROLNE

  • OPATRUNKI

  • LEKI STOSOWANE PODCZAS HOSPITALIZACJI

  • WYMAGANE BADANIA

    • Badanie ważne całe życie:

      • Grupa krwi – laboratoryjny wynik badania w formie POTWIERDZONEJ – dwukrotne pobranie próbki krwi z pieczątką i podpisem diagnosty lub karta grupy krwi!!! BEZ WYNIKU BADANIA NIE JEST MOŻLIWE PRZEPROWADZENIE ZABIEGU OPERACYJNEGO!

    • Badania ważne dwa tygodnie:

      • morfologia z rozmazem + płytki krwi

      • jonogram (K, Na)

      • wapń

      • magnez

      • mocznik

      • kreatynina

      • aspat

      • alat

      • czas protrombinowy INR

      • APTT

      • D-dimery

      • CRP

      • glukoza na czczo

      • badanie ogólne moczu

      • badanie EKG

      • badania mikrobiologiczne – posiew/wymaz skórny z okolicy pachwiny oraz posiew/wymaz z nosa (tlenowce i beztlenowce)

      • Badania ważne jeden miesiąc:

      • Hbs antygen Anty- HCV

      • HIV TSH FT3

      • FT4WR

      • p/c anty Hbs

    • Badania ważne trzy miesiące:

      • USG jamy brzusznej z oceną układu moczowego - do wykonania tego badania nie jest konieczne posiadanie skierowania (możliwość wykonania w klinice po uprzednim ustaleniu terminu wizyty)

      • USG DOPPLER żył kończyn dolnych

    • Badania ważne jeden rok:

      • badanie RTG klatki piersiowej – do wykonania tego badania konieczne jest posiadanie skierowania (możliwość uzyskania w klinice lub e-skierowanie)

      • Maksymalnie na siedem dni przed operacją konieczne jest przesłanie wyników badań mailem do wstępnej weryfikacji!

      • Badania z krwi oraz EKG można wykonać w Timeless, po wcześniejszym ustaleniu terminu!

      • Pełny pakiet badań z krwi i EKG to koszt 750,00 złotych. Posiew z nosa i miejsca zabiegowego to 100,00 złotych. Koszt badania USG jamy brzusznej – 120,00 złotych.

      • Dodatkowo przed operacją lekarz polecił przeprowadzić 3-4 zabiegi laserowej depilacji lub elektrolizy. Ponieważ zabiegi te powtarza się co około 5 tygodni, całość procedury zajmuje około 3 miesiące.

ZALECENIA PRZEDZABIEGOWE I OGÓLNE ZASADY POBYTU W KLINICE:

Na tydzień przed operacją nie wolno przyjmować witaminy E i innych witamin, kwasu acetylosalicylowego, czyli polopiryny, aspiryny, acardu i preparatów złożonych np. Cholinexu. Gdyby pojawiły się objawy niewielkiej infekcji (katar, kichanie itp.),można stosować herbatki ziołowe, miód, cytryna, witamina C, scorbolamid lub rutinoscorbin, różne domowe sposoby W przypadku wątpliwości - zasięgnąć porady farmaceuty. Nie wolno również spożywać czosnku w okresie przedoperacyjnym. Osoby palące papierosy powinny zaprzestać palenia na miesiąc przed zabiegiem. Zabieg nie może być przeprowadzony w trakcie i bezpośrednio po infekcji (katar, kaszel, ból gardła itp), wszelkie stany zapalne są przeciwwskazaniem do zabiegu - również opryszczka

  • stany zapalne zębów powinny być wyleczone

  • od zakończonej terapii antybiotykowej powinno minąć co najmniej 7 dni;

  • o infekcji, która wystąpiła na 14 lub mniej dni przed zabiegiem -jak najszybciej powiadomić klinikę.

Na 48 godzin przed operacją nie wolno spożywać alkoholu. Na dwa - trzy dni przed operacją prosimy spożywać około 2,5 litra płynów. W dzień operacji trzeba być minimum sześć godzin na czczo tzn. nie wolno jeść ani pić aż do chwili przyjazdu do kliniki. Przed przyjściem do należy zmyć z twarzy makijaż oraz lakier z paznokci stóp i rąk (przy hybrydzie, żelu lub akrylu konieczne jest, aby jeden paznokieć lewej dłoni był odkryty). Leki związane z leczeniem innych schorzeń należy przyjąć zgodnie z zaleceniami leczącego lekarza. Dotyczy to zwłaszcza chorych w trakcie leczenia nadciśnienia i chorób serca. Należy ubrać się w wygodne i luźne ubrania, łatwe do założenia na opatrunek. Najlepiej zapinane z przodu na suwak. Bielizna (dolna) bawełniana. Przynieść ze sobą kapcie. Biżuterię pozostawić w domu. Nie przyjeżdżać własnym samochodem, o ile zamierza się nim samemu wracać. Prowadzenie samochodu po operacji może być niebezpieczne ze względu na możliwe osłabienie i dolegliwości. Na trzy tygodnie przed zabiegiem nie wolno się opalać (solarium, słońce). Wskazane jest wykonanie szczepień ochronnych przeciw WZW typu B. UWAGI: Oryginały badań przywieźć w dniu zabiegu do kliniki. Gdyby wcześniej okazało się, że w wynikach jest coś niepokojącego - kontakt z kliniką. Osoby towarzyszące mogą przebywać w klinice do momentu przekazania pacjentki personelowi medycznemu oraz przy wypisie z kliniki.. Po wcześniejszym ustaleniu z personelem możliwe są odwiedziny. Z uwagi na komfort pozostałych pacjentów zalecane są jednoosobowe odwiedziny. Wypis w trzeciej dobie po operacji w godzinach 9.00 – 10.00 (jeśli nie ma wskazań medycznych do dłuższego pobytu.

Ze względu na bezpieczeństwo pacjentka opuszcza klinikę z osobą towarzyszącą. Opuszczenie kliniki bez opieki na własną odpowiedzialność!!!

Przygotowania do operacji trwają kilka miesięcy (wszystko jest uzależnione od terminów i daty ważności wyników badań), które w większości są płatne, chociaż można też u przychylnych lekarzy rodzinnych na niektóre dostać skierowania. Nie są to jednak koszty wliczone do kosztów zabiegu. Przygotowanie do operacji SRS M/K

Dzień przed operacją:

  • dieta płynna

  • laktuloza 3x1 kieliszek /3x2

  • dużo pić

  • wieczorem lewatywa (lewatywa – wlewka do odbytu do skutku) – 1/2 (wazelina)

  • kąpiel całego ciała

W dniu operacji:

  • bez jedzenia i picia

  • lewatywa x1

Po operacji:

  • luźne ubranie:

  • koszulki krótkie lub T-shirty

  • spódnica

Kupić:

  • poduszkę okrągłą przeciwodleżynową

  • jednorazowe majtki połogowe

  • podpaski grube własne

  • pampersy typu majtki ze ściągaczem

  • płyn do higieny intymnej

  • żel do higieny intymnej

  • tampony własne średniej wielkości

Pobyt w Warszawie

Przyjechaliśmy do Warszawy dzień przed operacją. Ważna informacja, która warta jest przekazania: w bloku w którym znajduje się klinika jest możliwość wynajęcia mieszkań, będących świetnym udogodnieniem dla osób z daleka, trzeba tylko odpowiednio zgrać i umówić termin. Są to dodatkowe koszty, jednak w okolicy dostępne jest wszystko co potrzebne: od kliniki po apteki, sklepy rehabilitacyjne, spożywcze, drogeryjne itd. Nam to bardzo ułatwiło sprawę, ponieważ odległość od domu jest duża. W dniu operacji przekazaliśmy córkę pod opiekę zespołu medycznego dr. Jaworowskiego o godzinie 11.00. Była to środa, a przewidziany czas pobytu w klinice był od środy do soboty. Operacja trwała osiem godzin (13.00-21.00). Chwilę po wybudzeniu córce został podany telefon i o zakończeniu operacji poinformowała nas osobiście.

Zalecenia pooperacyjne:

Po operacji konieczne jest pozostanie w klinice przez dwa dni. Po operacji założony jest uciskający opatrunek, a następnie specjalne ubranie uciskowe, które musi być noszone dzień i noc przez dwa tygodnie i jedynie w dzień przez następne dwa tygodnie. Jest to minimalny okres, można go wydłużyć w razie potrzeby. Przez parę dni pozostają założone opatrunki w pochwie, cewnik w pęcherzu moczowym i dreny, które są założone w celu usuwania krwi i osocza z rany. Zalecane jest pozostanie/przebywanie w okolicy kliniki przez dziesięć dni po operacji (przed powrotem do domu). Przez pierwszedwa tygodnie po operacji:

  • zakaz jakichkolwiek wysiłków

  • unikanie zaparć

  • zakaz brania leków na pusty żołądek

Przez pierwsze trzy tygodnie po operacji:

  • zakaz palenia papierosów

  • zakaz częstego picia kawy lub bezalkoholowych drinków zawierających kofeinę

  • nie wolno przebywać w tym samym pokoju, co osoby palące papierosy

  • zakaz picia jakiegokolwiek alkoholu

Po zabiegu nosić najlepiej ciemne, luźne ubrania i unikać elastycznych pasków w okolicy pachwiny. Wkładka umieszczona w bieliźnie jest wymagana przez kilka tygodni po operacji. Chociaż zachęca się do korzystania z odpoczynku, należy minimalizować czas spędzany na siedzeniu, aby zmniejszyć obrzęk krocza. Unoszenie nóg w jak największym stopniu, aby pomóc w zmniejszeniu obrzęku krocza. Po usunięciu opatrunku krocze jest obrzęknięte, może być zasinione. Zwykle ustępuje to po około dwóch - trzech tygodniach. Czasem może ten stan utrzymać się nawet do kilku miesięcy. Przez okres dwa tygodnie po operacji konieczne jest ograniczenie aktywności fizycznej tak bardzo jak tylko jest to możliwe. Unikanie napinania brzucha i podnoszenia dzieci i ciężkich przedmiotów, bagaży (5 kg). Po sześciu tygodniach zwykle można powoli wznawiać czynności w tym ćwiczenia fizyczne. Przez pierwsze sześć tygodni po zabiegu aktywność fizyczna jest ograniczona: forsowne treningi, współżycie. Brak możliwości prowadzenia pojazdów. Krwawienia i bolesne obkurczanie zdarzają się dość często ale jest to wpisane w stan pooperacyjny i tolerowane. Oddawanie moczu po operacji może być zaburzone, strumień może być skierowany do przodu. Zwykle to się normuje po kilku tygodniach, dlatego ważne jest zachowanie szczególnej higieny po każdej mikcji od usunięcia cewnika. Całkowite unikanie słońca i solarium przez sześć tygodni. Kolejne dni to sinusoida odczuć, samopoczucia, widoków i doświadczeń. Tu radzę z poziomu matki przygotować się na najróżniejsze nastroje i sytuacje. Wszystko zależy od progu bólu dziecka, komplikacji i wysokości poziomu radzenia sobie w tym wszystkim. Wypis z kliniki planowo w sobotę, opieka była na bardzo wysokim poziomie, pojedynczo można odwiedzać w umówionych godzinach, ewentualnie w razie potrzeby wsparcia, doniesienia potrzebnych rzeczy, masażu stóp, nakarmienia i różnych innych momentów. Personel jednak stara się jak najwięcej udogodnień i pomocy udzielić we własnym zakresie. Spędziliśmy łącznie w Warszawie trzy tygodnie, w wynajętym mieszkaniu nad kliniką. Przez pierwszy tydzień zjeżdżaliśmy windą na dół co drugi dzień na zmiany opatrunków i kontrolę. Powodem przedłużenia naszego pobytu była infekcja, która wdała się po tygodniu (bez takich incydentów, możliwy powrót do domu jest po dziesięciu dniach od przeprowadzonej operacji). Ostatecznie wszystko udało się opanować. Dylatacje pochwy w celu zapewnienia, aby tkanka się nie skurczyła, może się rozpocząć po usunięciu patrunków z wnętrza. Zwykle następuje po trzech - czterech tygodniach od operacji. Przez pierwsze trzy miesiące przechodzi się stopniowo od najmniejszego do największego rozmiaru, przy zastosowaniu lubrykantu i maści antybiotykowej - kilka razy dziennie. Następne dwa miesiące wykonywane są dwa razy dziennie. ^ miesięcy po operacji dylatacje należy wykonywać kilka razy w tygodniu. Całkowity czas rekonwalescencji przewidziany przez lekarza jest po około dziewięciu - dwunastu miesiącach. Po zabiegu jest mnóstwo rzeczy, z którymi trzeba się zmierzyć i przeprowadzić. Pomoc i wsparcie z mojej strony była dość długo potrzeba, jeśli chodzi o: dozowanie leków, kąpiele i opróżnianie cewnika - od dnia wyjścia z kliniki, opatrunki po tygodniu od opuszczenia kliniki, irygacje po tygodniu, dylatacje po czterech tygodniach i uświadamianie i zaznajamianie się z pielęgnacją i sytuacjami, z którymi kobiety mierzą się w życiu codziennym. Dojazdy na wizyty kontrolne, które akurat w naszym przypadku przez pierwszy okres były raz w tygodniu. Następnie wydłużone zostały do dwóch tygodni, kolejna po miesiącu i ostatnia z prawie dwumiesięczną przerwą (marzec). Wszystko goi się poprawnie i bez powikłań! Kolejna wizyta kontrolna zaplanowana jest na sierpień 2023 roku. Aktualnie po czterech miesiącach od przeprowadzenia operacji stan zdrowia jest dobry, a forma fizyczna i psychiczna powoli się stabilizuje. Córka uczy się funkcjonowania w nowej rzeczywistości, tej upragnionej! Tworzy szczęśliwy związek z partnerem i wchodzi w wielki świat, w którym na każdego z nas czyha jakaś niewiadoma i obawa "jak to będzie?". Jesteśmy dobrej myśli i we wszystkim będziemy wzajemnie się wspierać i dążyć do tych chwil szczęścia.

Łączny koszt zabiegu u tej konkretnej pacjentki: 54.000 PLN.

lek. med. Katarzyna Marzęda - Tranzycja.pl